niedziela, 22 września 2013

Prawda o mnie.

Tutaj Asia. Nie napisałam tego w poprzednim poście ale będę się podpisywać Jo. Mam nadziję że to co napiszę chociaż trochę podniesie was na duchu. 

Nie miałam łatwego dzieciństwa. Mój ojciec był alkoholikiem. Pił. Dużo pił każdego dnia. Krzyczał i bił moją mamę. Nie mogłam spać bo bałam się że jej coś zrobi. Kiedy mama płakała zawsze przychodziłam do niej i mówiłam "Nie martw się bedzie lepiej. Pewnego dnia Bóg nam pomoże." Wyobrażacie sobie te słowa padajace z ust małej dziewczynki w blond włosach? Pojechaliśmy na wakacje do moich dziadków na wieś a on się upił i chodził po podwórku rzucając siekierą. Wszystko psuł. W końcu kiedyś wygarnęłam mu z moim bratem wszystko. Powiedziałam mu wtedy że nigdy nie zachowywał sie jak mój ojciec. Zaczął o tym myśleć i niedawało mu to spokoju. W końcu po wielu latach picia wziął się w garść i zaczął szukać. Szukać nadzieji, wolności zaczął szukać Boga. Proszę nie zrażaj się teraz dlatego że powiedziałam o Bogu. Nie jestem Jehowym i nie przyjdę do twojego domu zapytać "Czy masz czas porozmawiać o Bogu?" Proszę czytaj dalej. Mój wujek był już wtedy protestantem. Zadzwonił do mojego ojca i zaprosił go na jedno z nabożeństw. Poszedł tam ze mną i moim starszym bratem. Wszyscy byli bardzo mili i przyjęli nas z otwartymi ramionami co nie zdaża się zawsze. Kiedy nabożeństwo się zaczęło wszyscy śpiewali piosenki o Bogu i tańczyli i skakali. Z taką swobodą wyrażali uczucia. Nigdy nie czułam sie tak dobrze wśród obcych ludzi. Zaczęliśmy chodzić tam co tydzień. Ojciec przestał pić, ale za to moja mama twierdziła że tata wciąga nas do sekty. Tata odpowiadał zawsze cytatami z Bibli. Mama w końcu przeczytała całą Biblię zeby mieć argumenty pogrążające tatę. Niestety bez skutecznie bo tata zawsze znalazł jakąś lukę. Nadal toczyła się wojna pomiędzy tatą i mamą. Dopiero po roku moja mama poznała pastora mojego kościoła. Zaczęła chodzić z nami. W końcu w moim domu zapanował spokój. Może nie jest idealnie, ale odzyskałam rodzinę, która prawie się rozpadła. Ten post nie ma w intencji przekonać was do przejścia na protestantyzm.  Po prostu musiałam to wszystko z siebie wyrzucić. Mało osób o tym wie. Możecie mnie osądziż ale za każdym razem kiedy to mówię płaczę. To jest coś co mi bardzo zapadło w pamięć. Mimo że teraz jest bardzo dobrze to nadal boję się że to wróci. Ufam mojemu tacie i mamie, ale boję się tego jak cholera. Od kiedy jestem w kościele protestanckim mogę powiedzieć, że zyskałam przyjaciół. Można się z nimi pośmiać, pożartować, poszaleć, powygłupiać się. Pisząc ten post jestem właśnie po spotkaniu z Anią. Dziewczyną z kościoła, która jest świetna i naprawdę pocieszająca. Mam nadzieję że poprawiłam tym komuś humor. Czasem nie macie w życiu tak źle, a tniecie się i robicie z tego nie wiadomo co. Uwierzcie, że niektórzy mają gorzej niż wy. Po prostu jeśli stało się coś co sprawiło wam przykrość albo coś was zraniło nie róbcie sobie krzywdy. Napiszcie do mnie na gg, które podałam w poście "nowa dusza". Jeśli mnie nie ma też napisz i wyrzuć z siebie wszystko. Kiedy wejdę to przeczytam i napewno odpiszę.
Trzymajcie się dziubki <3
Kocham Was bardzo mocno <3 
Jesteście piękni pamiętajcie <3 

2 komentarze:

  1. Woooow, w takim razie ja i moje problemy w porównaniu do pozostałych adminek są... puste i niskolotne, ale z drugiej strony ktoś taki jak może się przydać. ;) Chyba xD ☻

    OdpowiedzUsuń
  2. U mnie też ojciec jest alkoholikiem. Powiedziałabym, że niepełnoetatowym. Bo u mnie to jest tak, że on pije co jakiś czas. Ale jak już pije, to nie potrafi się powstrzymać przez parę dni i chleje, są kłótnie... Tak jest od zawsze. Tylko że czasem jest lepiej, a czasem gorzej.
    Cieszę się, że masz już dobrze w domu i mam nadzieję, że będzie tak już zawsze.
    @TheIrishsWife x

    OdpowiedzUsuń